Pomysł na rejs do Kłajpedy i Lipawy zrodził się w mojej głowie już na początku roku. Teoretycznie załogę miałem już zebraną, choć jak się okazało teoria sobie, a rzeczywistość sobie. Dwa tygodnie przed planowanym terminem z całej załogi ostali się tylko kapitan i Karolina. Obsada minimalna niby była ale dłuższy rejs w takim składzie, to raczej harówka niż komfort. Ogłoszenie w stylu „poszukuję do załogi kilku nowych twarzy… na CITO!” dało finalnie rezultat w postaci trzech dodatkowych osób w załodze. W ten oto sposób uformowała się nasza pięcioosobowa ekipa. Swoją drogą, to lubię taki sposób zbierania załogi bo nigdy nie wiesz na kogo trafisz więc jest nutka adrenaliny. Po drugie to świetna okazja do poznania nowych ludzi. Na szczęście jak dotąd intuicja mnie nie zawodziła i załogi, które w ten sposób zbierałem przeradzały się w znajomości na lata.

24.07.2021 o 1600 po zaprowiantowaniu i szkoleniu z zakresu bezpieczeństwa byliśmy gotowi do rejsu. Równo o 1700 uruchomiliśmy silnik, zeszliśmy z cum. 10 minut później mijaliśmy główki portu obierając kurs na Kłajpedę z zachowaniem pewnego marginesu na trasie, który pozwoli nam uniknąć bliskich spotkań trzeciego stopnia z rosyjską strażą graniczną. Wiatr jak to wiatr… Wiadomo, że przeważające wiatry na Bałtyku, to te zachodnie więc oczywiście w trakcie naszego pierwszego odcinka wiało dość słabo (3-4B) z E do NEE. No cóż, trym żagli do bejdewindu i heja do przodu.

Kłajpeda

Główki portu mijaliśmy 26.07. około 0130. Poszukiwanie miejsca postoju w środku nocy jest jednak w Kłajpedzie niezłym wyzwaniem. Chcieliśmy stanąć w nowej marinie, która jest odgrodzona obrotowym mostem, ale… Most był zamknięty, a wędkarze siedzący na nabrzeżu albo nie rozumieli naszych pytań po angielsku albo totalnie nas ignorowali. Co ciekawe następnego dnia okazało się, że jeden z tych wędkarzy, to miejscowy bosman odpowiedzialny m.in. za otwieranie wejścia do mariny… No cóż, jak nie drzwiami, to oknem. Zrobiliśmy nawrotkę i popłynęliśmy do starej mariny gdzie miejsce znalazło się od razu. Całość od główek portu do obłożenia cum zajęła nam ponad 2 godziny. A jakby ktoś się zastanawiał po do takie manewry, to śpieszę wyjaśnić. Nowa marina ulokowana jest w starej fosie, bliżej centrum, z ładniejszymi widokami i lepszym dostępem do sanitariatów. Stara marina ulokowana jest na terenach stoczniowych i daleko stąd jest wszędzie. Tak czy inaczej ważne, że bezpiecznie dopłynęliśmy. 🙂

Następnego dnia po porannym prysznicu wyruszyliśmy na zwiedzanie miasta. Kłajpeda jest jedynym litewskim portem morskim do tego z ciekawą historią więc było co zwiedzać. Pierwsze wzmianki pochodzą z 1252 roku i związane są z krzyżackim zamkiem Memelburg, który był zlokalizowany w miejscu obecnej Kłajpedy. Dodatkowo słynie z licznych rzeźb zlokalizowanych w całym mieście, a jest ich zatrzęsienie. Od malutkiej myszki będącej swego rodzaju symbolem tego miasta, na tych ogromnych skończywszy. Stare miasto również jest niezwykle urokliwe i choć odbudowane prawie całkowicie po wojnie, to na szczęście zachowany został historyczny klimat i układ całości. Na szczególne wyróżnienie z mojej strony zasługuje Švyturys Bhouse – polecam wstąpić tam na degustację lokalnych trunków na bazie chmielu (choć kuchenne specjały też polecam).

Lipawa

Do Lipawy wystartowaliśmy z Kłajpedy 27.07. o 2145 planując nocny przelot i spędzenie kolejnego dnia na zwiedzaniu. Przyjemny półwiatr E o zmiennej sile 3-5B pozwolił nam dopłynąć do celu po 11h. Z tego przelotu najciekawszym elementem był dla mnie wpis zostawiony przez jedną z wacht, który znalazłem rano w dzienniku jachtowym: „0350 – Kometa/Ruska rakieta na E”. Do dziś nie udało nam się ustalić co też tej wachcie tak rozświetliło niebo. 😉

Po zacumowaniu w wyjątkowo pustej jak na tę porę roku marinie, udaliśmy się na podbój kolejnego na tym rejsie miasta. Na pochwałę zasługuje tutaj na pewno marina ze swoimi sanitariatami. Wszystko elegancko i na miejscu. Zuchzałogowe 5 gwiazdek za sanitariaty.

Lipawa (lub z litewskiego Liepaja) jest na pewno miastem kontrastów. Z jednej strony postsowieckie blokowiska bo port przez dużą część swojej historii był radziecką bazą wojskową. Z drugiej strony XVIII i XIX wieczne kamienice, hale targowe i miejsca takie jak Plac Różany. To tutaj znajdują się jedne z największych na świecie organów liczące siedem tysięcy piszczałek, a znajdziecie je w kościele św.Anny. To tutaj również corocznie organizowany jest jeden ze znanych festiwali rockowych Liepājas dzintars. Choć nie ma tutaj starówki jako takiej, to nasza wyprawa skupiła się na zwiedzeniu bardziej historycznej części miasta i chyba żadne z nas nie było zawiedzione. Wieczór, ten wczesny, spędziliśmy na pokładzie przy dźwiękach gitary, a na ten późny udaliśmy się do miejscowej knajpki Fontaine Palace Club gdzie raczyliśmy się miejscowymi specjałami.

Powrót

W drogę do domu wyruszyliśmy 28.07. o 0600 gdy miasto dopiero budziło się do życia. Wiatr nie był zbyt łaskawy i po jego odkrętce znowu najdłuższą część trasy robiliśmy w bejdewindzie. Przez pierwszą połowę drogi wiało 1-3B, które dopiero później rozdmuchało się do 4-5B. Pogoda też się nieco zmieniła i choć było troszkę deszczowo, to mieliśmy okazję zobaczyć ładną tęczę i (co dla mnie było ciekawszym doświadczeniem) trąbę wodną, która zaczynała się formować jakieś 10 Mm na W od naszej pozycji. Cały spektakl z trąbą trwał jednak nie dłużej niż 15 minut po czym ślad po niej zaginął. Do Gdańska dotarliśmy 30.07. około 0100 i tak zakończył się ten rejs.

Podziękowania

Anka – wiecznie uśmiechnięta dusza towarzystwa, ze świetnym poczuciem humoru. Choć nie je mięsa, to jest niewybredna żywieniowo i nie gardzi glutenem. 😛

Karolina – mistrzyni logistyki i sztauowania prowiantu. Do teraz zachodzę w głowę jak ona to wszystko upchnęła w tej małej lodówce. Prywatnie wielbicielka Amolu i imbiru. 😀

Paweł – globtroter, który raczył nas swoimi mega ciekawymi historiami z podróży. Takie historie, to tylko w filmach i u Pawła (potwierdzone fotkami). A do tego mistrz selfiaków. 🙂

Piotr – oaza spokoju, moc doświadczenia, nasz jachtowy wirtuoz gitary i forlukowa surykatka. Od czasu do czasu bywa łowcą syren. 😉

Do zobaczenia na morzu. Ahoj!

P.S. Po informacje o planowanych rejsach zapraszam do odpowiedniej zakładki.

Michal Domarecki
13:38 23 Nov 25
Świetna ekipa i perfekcyjnie zorganizowane rejsy! Zuch Załoga to profesjonaliści którzy potrafią połączyć szkolenie, bezpieczenstwo i super atmosferę. Płynąłem z nimi zimą – warunki wymagające, ale wszystko prowadzone z ogromnym spokojem i doświadczeniem. Idealne rejsy stażowe dla osób, które naprawdę chcą się czegos nauczyć. Na pewno wrócę! ⛵❄️
Tomek S
08:28 13 Nov 25
I na Wiśle w Warszawie i na Zegrzu i na morzu! Zuch Załoga w akcji!
Marcin Bejnar
17:11 29 Oct 25
Pierwszy rejs Zuchów w tym sezonie, żołądek ściśnięty, ale prognoza wiatrów doskonała. Ambitny plan by korzystając z 5-6 w porywach do 8B wiejącego z SW popłynąć w nocy do Władka. Niestety około północy wiatr odkręcił na W i się okazało że 2,5 m fale dla tej łódki pod wiatr to trochą za wiele. Zawróciliśmy zza Półwyspu Helskiego do Portu w Helu i już o 4.10 byliśmy bezpiecznie zacumowani w igrekach. Żeby nie opadło morale załogi na stół w mesie wjechała gorąca kiełbasa :)
Drugiego dnia przywitało nas piękne słońce, jajecznica na boczku i wielka dawka pozytywnej żeglarskiej energii.
Załoga chętnie wyszła w morze być przez cały dzień ćwiczyć stawanie w dryfie, dziesiątki zwrotów przez rufę i sztag.
Szybkie zgranie załogi pokazało, że nawet przy tak silnych wiatrach manewry można wykonywać spokojnie i bezpiecznie.
Krzysztof Sobota
11:50 29 Oct 25
Niesamowite,zjawiskowe przeżycia !!!profesjonalna edukacja i doszkalanie!!!mnóstwo pozytywnej adrenaliny!Z pełną świadomoscią polecam i zapewniam ze satysfakcjonujących emocji nie zabraknie!
M K
11:07 28 Oct 25
Wielki szacun i podziw dla kapitana Marcina i pierwszego oficera Przemka za mega cierpliwość, wyrozumiałość, zbudowanie bardzo dobrej atmosfery wśród załogi, pomimo tego, że w większości się nie znała, a do tego była bardzo zróżnicowana jeśli wziąć pod uwagę staż na morzu (lub jego całkowity brak jak u mnie). Szacun za gotowość do pomocy i odpowiadania na każde pytanie. Super, że pomimo tylu doświadczonych załogantów poświęcaliście też czas tym całkowicie „świeżym”, dzięki czemu każdy miał swoje miejsce i zadania - po równo zarówno za sterem, przy szotach czy cumach (no i w kambuzie). Taki rejs polecam każdemu!!!
Patryk Gałuszka
08:08 16 Oct 25
Świetna ekipa, która sprawia że wejście w świat żeglarstwa jest proste, przyjemne i osiągalne, niezależnie od Twojego doświadczenia. Do tego blisko, bo w centrum miasta, idealnie na trening po pracy. Rezerwacje można zrobić szybko i wygodnie opłacić przez internet. 11/10 🙂

Żeglowałem z nimi po Wiśle i na Zatoce Gdańskiej, zawsze świetnie. Zimowy Bałtyk przede mną!
Witold Borczyk
08:36 24 Sep 25
Super atmosfera i pomysł na relaks po pracy. Każdy bez względu na dotychczasowe doświadczenie w żeglarstwie może spróbować swoich sił za sterem pod nadzorem sternika lub po prostu odpocząć po pracy. Polecam.
Michal Wawrzynski
10:54 20 Sep 25
Fantastyczna społeczność żeglarska, bez zadęcia i z dużą dawką swobody. Jednocześnie świetna okazja na poznanie ciekawych ludzi i do praktyki żeglarskiej na Wiśle i nie tylko.
Katarzyna Rusa
18:54 17 Sep 25
Mega fajni ludzie, jeśli ktoś chce spróbować jak to jest pływać pod żaglami, to idealne miejsce ❤️
Dariusz L
14:50 28 Aug 25
Rejs żaglówka po Wiśe to coś niezwykłego. Super widoki na miasto z perspektywy wody, do tego zawsze miła atmosfera z doświadczonymi sternikami.
Uwielbiam Zuch Załogę za to że można z nimi pożeglować wieczorkiem po pracy, czasem rano, a nawet mogą cię zabrać na rejs morski ⛵️😎☀️
Zbyszek Warakomski
19:47 27 Aug 25
Fajna zabawa, nie spodziewałem się, że można pożeglować po pracy w centrum miasta
Renata Socha
17:41 19 Aug 25
Rejs z Zuch Załogą to coś więcej niż tylko chwila na wodzie – to prawdziwy reset od miejskiego zgiełku. Piękne widoki, luźna atmosfera, klimatyczna łódź i świetna załoga sprawiają, że człowiek naprawdę odpoczywa. Bez spiny, bez pośpiechu – tylko Wisła, słońce i dobre towarzystwo.
Idealna opcja na nietypowe popołudnie, randkę, spotkanie ze znajomymi albo po prostu chwilę ciszy. Ekipa prowadząca rejs to pasjonaci – czujesz, że robią to z serca i z humorem.

Zdecydowanie polecam – świetna alternatywa dla klasycznych atrakcji w Warszawie. Raz spróbujesz i chcesz wrócić!
Krystyna
17:06 19 Aug 25
Przepiękna inicjatywa (pływania) w Warszawie.
Paweł Marciniak
15:47 19 Aug 25
Super atmosfera ekipy, niezła przygoda, przepiękna Wisła, no i jakie fotki można sobie zrobić!
Gorąco polecam! :)
barbara kuczynska
15:40 19 Aug 25
Bardzo mi się podoba to pływanie 🦫
Ola Kassur
07:52 17 Jun 25
Rejsy z Zuch Załogą to absolutna perełka wśród atrakcji nadwiślańskich! Już od pierwszych chwil czuć niepowtarzalny klimat i pasję, którą firma zaraża każdego, kto postawi stopę na pokładzie. Wszystko zorganizowane z najwyższą starannością — od technicznych aspektów rejsu, po atmosferę, która panuje wśród zuchów!

Najwiekszy Zuch wśród Zuchów czyli Piotr Skrzyniarz to prawdziwy mistrz w swoim fachu — pełen charyzmy, zaangażowania i niesamowitej wiedzy żeglarskiej, którą dzieli się z ogromną swobodą i humorem. Potrafi stworzyć przestrzeń, w której każdy zuch czuje się nie tylko bezpiecznie, ale i częścią wyjątkowej, rzecznej przygody.

To nie tylko rejsy — to niezapomniane chwile pełne śmiechu, luzu i świetnej zabawy w doskonałym towarzystwie. Zuch Załoga to ekipa, która potrafi połączyć ludzi i sprawić, że nawet obcy na pokładzie szybko stają się dobrymi znajomymi.

Z całego serca polecam każdemu, kto chce przeżyć coś wyjątkowego w samym centrum Warszawy. I jedno wiem na pewno — raz zuch, zawsze zuch! ⛵💙